Badanie Granta

Ostatnia aktualizacja: 08.02.2021, Alicja (Primanatura)

Badanie Granta zrewolucjonizowało dotychczasowe poglądy psychiatrów i psychologów na temat rozwoju człowieka. Sądzono bowiem, że zamyka się on w okolicach 30-tego roku życia. Innymi słowy uważano, że to co osiągniesz przed 30-tką determinuje ostateczny bilans Twoich osiągnięć w późniejszym życiu. Bilans odczuwany pod koniec życia jako poziom szczęścia, spełnienia, sukcesu, czy zadowolenia, a który oczywiście przekłada się na zdrowie. Badanie Granta pokazało jednak, że wcale tak nie jest.

Bostońscy studenci kontra nastolatki z bostońskiego plebsu

Wydział medyczny Uniwersytetu Harwarda to jedna z najznamienitszych szkół medycznych na świecie. Mieści się w Bostonie w USA. Studiowanie na Harwardzie to świadectwo wysokiego statusu społecznego. Od zawsze.

W 1938 roku rozpoczęto tam badanie obserwacyjne młodych Bostończyków z grupy „Grant Study”obejmującej 268 studentów II roku Harwarda (w tym i Johna F. Kennedy’ego, który później został prezydentem).

2 lata później badanie rozszerzono o grupę kontrolną zwaną „Glueck Study”obejmującą 456 nastolatków z biednych dzielnic Bostonu (na marginesie: pracował z nimi Sheldon Glueck – wybitny harwardzki kryminolog polskiego pochodzenia).

Od 1938 roku do teraz, nieprzerwanie, harwardzcy naukowcy monitorują stan zdrowia fizycznego i psychicznego żyjących uczestników (od kilku lat także ich partnerek oraz ponad 2000 dzieci w ramach tzw. Second Generation, G2 Study). Przeprowadza się okresowe wywiady z uczestnikami, ich rodzinami, obserwacje w domach. Nagrywa się rozmowy między małżonkami. Wypełniane są szczegółowe ankiety. Gromadzona jest dokumentacja medyczna. Zleca się badania diagnostyczne, poczynając od morfologii po rezonans magnetyczny mózgu. A wszystko po to, by zebrać kompleksowe informacje o rozwoju fizycznym i psychicznym każdego z uczestników i skrupulatnie zanalizować go na przestrzeni całego dorosłego życia: od okresu młodzieńczego po starość. I rozpoznać sytuacje, które poprzedzają wzloty i upadki karier, kryzysy i ekspansje w życiu towarzyskim, załamania i powroty do zdrowia, długowieczność i przedwczesną śmierć.

Do swoich lat 90-tych dożyło 60 uczestników badania.

Jak żyć bardziej zadowolonym, spokojnym i zdrowym na ciele i umyśle

Badanie zostało nazwane badaniem Granta od nazwiska osoby, które badania te ufundowała przekazując Harwardowi w 1939 roku kilka milionów dolarów. William Thomas Grant, bo o nim mowa, był amerykańskim przedsiębiorcą, który – jako 60-latek – postanowił zgromadzoną fortuną podzielić się z innymi w imię ważnej idei:

Chodzi mi o to, aby w jakiś sposób pomóc ludziom lub narodom żyć bardziej zadowolonym, spokojnym i zdrowym na ciele i umyśle poprzez lepszą wiedzę o tym, jak używać i cieszyć się wszystkimi dobrymi rzeczami, jakie świat ma im do zaoferowania.

William Thomas Grant (1876 – 1972)

W 2020 roku, minęło już 82 lata trwania tego wyjątkowego naukowego przedsięwzięcia. To ponoć najdłuższe na świecie obserwacyjne badanie medyczne, kontynuowane przez kolejne pokolenia harwardzkich psychiatrów. Wydaje mi się jednym z najważniejszych w historii nauki, bo odpowiada na pytanie nurtujące ludzkość od zarania dziejów.

Więzi międzyludzkie ważniejsze niż pieniądze, czy kariera

Przez ponad 80 lat obserwacji, badanie Granta pokazało, że kluczem do sukcesu w dorosłym życiu NIE JEST skoncentrowana na celu i osiągnięta ciężką pracą kariera (spełnienie szkolne, zawodowe, sportowe, sława czy sukces finansowy), czego przecież od narodzin jesteśmy dziś uczeni w żłobkach, przedszkolach i szkołach.

Badanie Granta pokazało, że:

kluczem do sukcesu w dorosłym życiu JEST serdeczna, bliska relacja z innymi ludźmi.

I co ważne:

dobre relacje społeczne czynią nas nie tylko ludźmi szczęśliwszymi, ale także zdrowszymi i dłużej żyjącymi.

Harwardcy psychiatrzy objawili na nowo prawdę starą jak świat

Wnioski płynące z badania Granta wcale nie są ludzkości obce. W kulturach prymitywnych i tradycyjnych więzi społeczne w obrębie rodzin, plemion czy wiosek zawsze były pielęgnowane. Bez nich jednostka nie miała szans na bezpieczną egzystencję.

Korzyści wspólnego obcowania znalazły więc wyraz w religiach. Np. w nowotestamentowej Biblii:

Gdzie dwóch albo trzech gromadzi się w Moje imię, tam jestem pośród nich.

Ewangelia św. Mateusza

Narastający problem wyobcowania

Dzisiaj w zelektryfikowanym i zinformatyzowanym świecie można jednak przeżyć miesiące i lata bez utrzymywania bezpośrednich kontaktów z drugim człowiekiem, czy to członkiem rodziny, czy sąsiadem z bloku.

Ten wyobcowany styl życia nie wróży jednak na przyszłość nic dobrego: ani długiego, ani zdrowego życia. Co do tego naukowcy nie mają już wątpliwości. Nie tylko harwardcy psychiatrzy.

Twierdzą tak i badacze, którzy opisali tzw. niebieskie strefy, czyli te miejsca na Ziemi, w których żyje najwięcej zdrowych stulatków na świecie.

Wszystkich sprawnych stulatków z niebieskich stref łączy między innymi silne zaangażowanie w relacje z rodziną, przyjaciółmi i społecznością lokalną.

Więcej na ten temat stulatków z niebieskich stref można przeczytać w ksiażce Dana Buettnera „Niebieskie strefy. 9 lekcji długowieczności od ludzi żyjących najdłużej”.

Serdeczna otwartość na drugiego człowieka pozwala czuć się lepiej

Profesor George Vaillant, jeden z dyrektorów badania Granta stwierdził wprost:

najważniejszą, najzdrowszą relacją w życiu człowieka jest miłość.

Ponieważ w naszym języku miłość ma mocno romantyczne konotacje, stwierdzenie to może niezupełnie przystawać np. do przyjacielskiej relacji między dwoma kibicami piłki nożnej 🙂 Dlatego szukając bardziej uniwersalnego określenia dla tego, co buduje od podstaw zdrową relację, serdeczna otwartość na drugiego człowieka wydała mi się lepiej komunikować sens przesłania harwadzkich badaczy. Tym bardziej, że profesor Vaillant wyraźnie stwierdza, że:

ważne jest takie przeżywanie życia, by nie odrzucać miłości.

A zatem ważna jest serdeczna otwartość na innych, czyli podchodzenie do innych z sercem na dłoni:

  1. otwarcie
  2. szczerze
  3. serdecznie
  4. uczynnie.

Budowanie relacji z innymi w taki właśnie sposób, daje zarówno tym innym, jak i nam samym ogromne korzyści zdrowotne utrzymując nas w dobrym, radosnym samopoczuciu, obniżając poziom stresu, wzmacniając poczucie spełnienia, czy też sensu życia. Ma to bezpośrednie przełożenie na równowagę hormonalną, a co za tym idzie sprawność całego organizmu, w tym układu immunologicznego, który zawiaduje każdym procesem leczenia.

Nie ilość, a jakość relacji ma znaczenie

Wychodzenie z sercem na dłoni do każdego napotkanego nieznajomego nie dla każdego jest łatwe. Dla introwertyka np. to psychiczna tortura.

Badacze z Harwardu uspokajają jednak, że absolutnie nie chodzi o tworzenie niezliczonych serdecznych relacji.

Wystarczy jeden bliski, serdeczny związek z małżonkiem, partnerem czy przyjacielem.

Dobra jakościowo relacja będzie mieć większy wpływ na nasze zdrowie niż geny!

Z kolei brak takiej relacji szkodzi zdrowiu niemal jak alkoholizm i palenie papierosów. Osoby samotne (nie z własnej woli) są bowiem znacznie bardziej podatne na choroby i częściej grozi im przedwczesna śmierć niż osoby posiadające bliską więź z osobą, na którą zawsze mogą liczyć.

Więcej o badaniu można dowiedzieć się ze strony samych badaczy:

https://www.adultdevelopmentstudy.org/grantandglueckstudy

lub z innych naszych wpisów:

a także z TED-owskich wykładów profesorów psychiatrii: George’a Vaillanta i Roberta Waldingera – byłego i obecnego dyrektora prowadzącego badanie Granta (dostępne polskie napisy). Gorąco polecam, aby je obejrzeć i samemu wyciągnąć cenne wnioski .